fot. gryf_

Sobotni mecz Gryfa Wejherowo z Odrą Opole w telewizji

Żeby zobaczyć najbliższy mecz Gryfa Wejherowo nie trzeba wybrać się na stadion na Wzgórzu Wolności. Sobotnie spotkanie wejherowskiej drużyny z liderem drugiej ligi Odrą Opole, które rozpocznie się o godzinie 16, pokaże program trzeci TVP.


Odra jest co prawda beniaminkiem, ale w tym sezonie spisuje się znakomicie. W 22. meczach opolanie wywalczyli 48 punktów i z przewagą czterech „oczek” nad Rakowem Częstochowa otwierają tabelę drugiej ligi. Jest to również jedyna drużyna, która na wiosnę odniosła komplet trzech zwycięstw. 27 sierpnia w pierwszym spotkaniu podopieczni trenera Jana Furlepy pokonali Gryfa na własnym stadionie 2:1, ale ten sukces zapewnili sobie dopiero w końcówce, dzięki bramce Dawida Wolnego w 85. minucie. - Nazwa Odra Opole może wywołać o starszych kibiców dreszczyk emocji. Ten zespół grał przecież w latach 60. i 70. w ekstraklasie, a występowali w nim tacy zawodnicy jak Zbigniew Gut, Józef Młynarczyk, Roman Wójcicki czy też ojciec reprezentanta Niemiec Miroslava Klose Józef. A trenerem był późniejszy selekcjoner Antoni Piechniczek. Młodsi sympatycy futbolu jak i obecni zawodnicy mogą jednak tego nie wiedzieć – zauważył trener Gryfa Jarosław Kotas.

Wejherowianie, którzy z dorobkiem 25 punktów plasują się na 11. pozycji w tabeli, mieli już okazję zmierzyć się na wiosnę z liderem. W 21. kolejce pokonali na własnym stadionie 2:1 Rakowa Częstochowa. - Nasza gra do przerwy nie mogła napawać optymizmem. Przegrywaliśmy 0:1, a przebieg pierwszych 45 minut mógł sugerować, że zostaniemy rozgromieni 0:5. Rywale popełnili jednak błąd. W przerwie zauważyłem, że poczuli się zbyt pewni siebie i byli przekonani, że nic nie jest w stanie odebrać im zwycięstwa. Tymczasem w drugiej połowie zagraliśmy niesłychanie ambitnie, zdobyliśmy dwie bramki, a nasza wygrana mogła być wyższa. Zdajemy sobie sprawę, że w sobotniej konfrontacji nie pokonamy Odry po piłkarsku, tylko ponownie musimy zaprezentować niesłychaną determinację i zaangażowanie – dodał.

W tym meczu gospodarze wystąpią jednak poważnie osłabieni. Z powodu kontuzji łydki odniesionej w ostatniej przegranej 0:1 potyczce w Bytomiu z Polonią przez trzy tygodnie będzie musiał pauzować najlepszy strzelec zespołu, autor sześciu trafień Piotr Kołc. - Straciliśmy niezwykle wartościowego lewonożnego zawodnika, który świetnie gra głową i znakomicie wykonuje stałe fragmenty gry. Poza tym od początku sezonu musimy sobie radzić bez przymierzanego do gry na środku obrony Marcina Kalkowskiego, który trzy dni przed pierwszym ligowym meczem odniósł kontuzję i do dzisiaj porusza się o kulach. W dodatku po urazie powoli do formy wraca Robert Chwastek. Faworytem sobotniego meczu jest Odra, co nie zmienia faktu, że zamierzamy zagrać odważnie, na dwóch napastników o pełną pulę. Mamy jednak inne cele niż opolanie. Chcemy się utrzymać i wiemy, że czeka nas niesłychanie ciężka walka, być może do ostatniej kolejki. I dla nas najtrudniejsze wcale nie muszą być spotkania z ligową czołówką tylko z zespołami, które również bronią się przed degradacją. Wygraliśmy przecież z pierwszym Rakowem, ale ulegliśmy ostatniej Polonii Bytom – skomentował.

Bezpośrednią transmisję z sobotniej potyczki Gryfa z Odrą przeprowadzi program trzeci TVP. - Uwielbiałem występować w meczach pokazywanych przez telewizję i przy pełnych trybunach. Kiedy na stadionie Schalke 04 w Gelsenkirchen zasiadało 80 tysięcy kibiców myślałem „chwilo trwaj” i zawsze żałowałem, że końcowy gwizdek sędziego zabrzmiał tak szybko. Czy świadomość, że ten mecz zobaczy cała Polska podziała na moich zawodników motywująco czy też deprymująco, to się dopiero okaże. Wierzę, że kamery ich nie speszą, podobnie jak to miało miejsce pod koniec września w Bełchatowie. Spotkanie z GKS również pokazywała telewizja. Prowadziliśmy w nim 3:0, a ostatecznie triumfowaliśmy 3:2 - zakończył Jarosław Kotas.