fot. MKS Chojniczanka 1930 Chojnice

Tomasz Mikołajczak kończy karierę. Został legendą Chojniczanki.
Tomasz Mikołajczak zakończył zawodową grę w piłkę – niedzielny II-ligowy mecz Chojniczanki Chojnice z Wieczystą Kraków był ostatnim w jego karierze. Przez ostatnie 13 sezonów pozostał wierny barwom klubu z Grodu Tura, dlatego kibice żółto-biało-czerwonych nazywają go legendą.
15 sierpnia 2012 r. w selekcjonerskim debiucie trenera Waldemara Fornalika, Polska sensacyjnie uległa Estonii w Tallinie 0:1. Tego samego dnia w II-ligowym meczu grupy zachodniej Chojniczanka Chojnice podjęła Energetyk ROW Rybnik (2:3). W tym spotkaniu po raz pierwszy w barwach „Chojny” zaprezentował się Tomasz Mikołajczak.
- Początki były trudne. Byłem zawodnikiem z przeszłością w Lechu Poznań i oczekiwania było wysokie, a ja zmagałem się z kontuzją. Trener Mariusz Pawlak i działacze, którzy mnie sprowadzili chcieli, abym jak najszybciej był gotowy do gry. Chyba dopiero na wiosnę spłaciłem ich zaufanie, a konkretnie w meczu z Jarotą Jarocin, gdy zdobyłem bramkę na wagę pierwszego w historii awansu do I ligi – wspomina 37-letni dziś Mikołajczak. Nikt się wówczas nie mógł spodziewać, że ofensywny zawodnik nigdy już nie ubierze koszulki innego klubu niż Chojniczanka Chojnice.
W pierwszym sezonie w Grodzie Tura Mikołajczak grał z numerem 15 na plecach, w kolejnych rozgrywkach wziął 17 i tak zostało do dzisiaj, czyli do końca. Prawie 13 lat później, 18 maja 2025 r. w symbolicznej 17. minucie meczu z Wieczystą Kraków piłkarz po raz ostatni opuścił boisko w barwach „Chojny”. Na stojąco dziękował mu mocno wypełniony obiekt przy ul. Mickiewicza 12.
- Na pewno nie zapomnę tego dnia do końca życia, to były wielkie niezapomniane emocje. Jestem wdzięczny wszystkim, którzy w niedzielę byli razem ze mną. Z serca wszystkim dziękuję! – mówił Mikołajczak po pięknym pożegnaniu z zawodową piłką.
Jeśli wierzyć portalowi transfermarkt, Tomasz Mikołajczak zagrał dla Chojniczanki 352 razy i zdobył 89 goli, w trakcie prawie 24 tysięcy minut na boisku. Nie jest to rekordowe osiągnięcie snajperskie w Grodzie Tura, jak wiadomo najlepszym snajperem w historii „Chojny” jest i zapewne pozostanie Andrzej Borowski, autor 499 bramek. Nie zmienia to faktu, że pan Tomasz za życia stał się legendą Chojniczanki.
- Tak mówią, że jestem legendą – śmieję się skromny Mikołajczak. – Jestem w mieście rozpoznawany. Gdy zmagałem się z kontuzją ludzie z troską pytali kiedy wrócę do zdrowia. Dzieci proszą o autograf. To zawsze są miłe spotkania, za które jestem wdzięczny. Nie doświadczyłem, żeby ktoś na przykład miał pretensje. Podczas gry w Chojnicach miałem propozycję z Ekstraklasy. To było po sezonie 2014/15, gdy w I lidze skompletowałem 14 goli i 10 asyst. Oferta pochodziła z Niecieczy. Bruk-Bet Termalica awansowała wtedy do Ekstraklasy. Kluby nie dogadały się i zostałem. Nie żałuję – przyznaje Mikołajczak.
Siłą każdej firmy są ludzie, a Chojniczanka Chojnice nie jest w tym zakresie wyjątkiem. O żółto-biało-czerwonej rodzinie liczącej już prawie 200 partnerów i sponsorów mówił niedawno na naszych łamach prezes klubu Jarosław Klauzo.
Jakie są najważniejsze osoby, które w ciągu nieprzerwanej przez 13 lat gry dla Chojniczanki napotkał Tomasz Mikołajczak?
- Wskazałbym trzy najważniejsze postaci. Maciej Chrzanowski, dyrektor sportowy klubu, gdy do niego przechodziłem. Wiceprezesem odpowiedzialnym za sprawy sportowe wtedy był Jarosław Klauzo, dziś prezes. I jeszcze wspomniany trener Mariusz Pawlak, który łącznie prowadził Chojniczankę przez 4,5 sezonu, gdy tu grałem. Dobry i myślę, że trochę niedoceniany fachowiec. Oczywiście było jeszcze mnóstwo innych dobrych ludzi. Grałem łącznie z grubo ponad setką piłkarzy. Wszystkim jestem wdzięczny, że nasze drogi się przecięły. Mam mnóstwo wspomnień.
Jeszcze przed przyjściem do Chojniczanki, Tomasz Mikołajczak występował w Ekstraklasie, w barwach Lecha Poznań. Najlepszy w jego wykonaniu był pierwszy sezon przy Bułgarskiej, gdy w 24 spotkaniach, wchodząc przeważnie z ławki, zdobył cztery ważne gole, a „Kolejorz” pod wodzą trenera Jacka Zielińskiego sięgnął po tytuł mistrza Polski. Wówczas Wielkopolskę opuścił Robert Lewandowski, a Mikołajczak miał zostać jego następcą. Stało się inaczej.
- Życie składa się podejmowanych decyzji, a ja mogłem podjąć kilka innych. Dziś uważam, że po odejściu „Lewego” niepotrzebnie zgodziłem się na wypożyczenie do Polonii Bytom. Za Roberta do Lecha przyszli Artur Wichniarek i Joël Tshibamba, dla których mogłem być śmiało konkurencją. Potem dołączył świetny Artiom Rudniews, dla którego mogłem być zmiennikiem. Najbardziej żałuję, że ominęły mnie te fantastyczne mecze pucharowe z Manchesterem City i Juventusem Turyn na pełnym stadionie. A ja wtedy byłem w Bytomiu…
- Gdy już jesteśmy przy Lechu, to później do niego wróciłem. Na wiosnę 2011 r., za trenera Jose Bakero graliśmy w Bydgoszczy w finale Pucharu Polski z Legią Warszawa. Wszedłem jako rezerwowy w 103. minucie i miałem dobrą sytuację, może nie stuprocentową, ale jej nie wykorzystałem. W rzutach karnych Legia okazała się lepsza. Może gdybym wtedy trafił do siatki, moja kariera potoczyłaby się inaczej? Nie ma jednak co gdybać – tak jak mówisz, zostałem legendą Chojniczanki i z tego jestem dumny – przyznaje Tomasz Mikołajczak.
37-letni zawodnik kończy karierę zawodową, ale od rundy wiosennej występuje w IV-ligowych rezerwach Chojniczanki. To się nie zmieni jeszcze przez co najmniej rok. Gdy przy Mickiewicza zgasły światła, Mikołajczak mówi, że na nudę narzekać nie będzie.
- Mam trenerską licencję UEFA B. Prowadzę program M12 w Chojniczance. To treningi przeznaczone dla najzdolniejszych chłopaków z klubowej akademii. Zostaję z rodziną w Chojnicach, dzieci mają tu swoich kolegów, koleżanki, przyjaciół, chodzą do szkoły, zakotwiczyliśmy tutaj na stałe – podsumowuje 37-letni Tomasz Mikołajczak, który niedzielnym meczem z Wieczystą zakończył zawodową karierę piłkarską. Podczas aż 13 sezonów, które spędził w Chojniczance Chojnice – osiem to I liga, pozostałe pięć szczebel niżej. To na pewno nie była pechowa trzynastka, a kibice mówią, że Mikołajczak już zawsze będzie wyjątkową postacią w Grodzie Tura.