fot. Przemysław Kostuch

Przemysław Kostuch – obrońca trener mentalny z Luzina

Wikęd Luzino na kilka kolejek przed końcem wywalczył powrót do III ligi. Od lat ostoją defensywy tej drużyny jest Przemysław Kostuch, który niebawem skończy 37 lat. Zapytaliśmy popularnego „Kostiego” o tajemnicę długowieczności i jak udaje mu się łączyć piłkarską przygodę z pracą zawodowego żołnierza.


IV liga to najwyższy szczebel rozgrywek prowadzony przez Pomorski Związek Piłki Nożnej. W ostatnim pięcioleciu triumfatorzy rozgrywek osiągali następujące wyniki punktowe: 2021 - Stolem Gniewino - 72 punkty, 2022 - Gedania Gdańsk - 73 punkty, 2023 - Wikęd Luzino - 93 punkty, 2024 - Gryf Słupsk - 84 punkty. W każdym z tych sezonów obowiązywał trochę inny regulamin, ale już wiadomo, że zwycięzca IV ligi w sezonie 2024/25 Wikęd Luzino prawie wyrówne osiągnięcie sprzed dwóch lat. O tajemnicę sukcesu zapytaliśmy 37-letniego Przemysława Kostucha, najbardziej doświadczonego zawodnika i ostoję obrony świeżo upieczonego beniaminka III ligi.

Czy ligowa przegrana w Chojnicach i w półfinale wojewódzkiego Pucharu Polski z Gryfem Słupsk to mała łyżka dziegciu w ogromnej beczce miodu jaką dla Wikędu Luzino jest ten sezon?

Przemysław Kostuch, obrońca Wikędu Luzino: - Nie odbieram tego w ten sposób. Niestety w obu spotkaniach nie mogliśmy skorzystać z kilku podstawowych zawodników, co doprowadziło do eksperymentalnych ustawień poszczególnych formacji. O meczu z Chojniczanką II nie ma co mówić, awans dawno mieliśmy zapewniony, presja zeszła, a co za tym idzie, podejście niektórych zawodników również. Inaczej się gra gdy "trzeba", a inaczej jak już wszystko jest poukładane. Niektórzy myślami byli już przy następnym sezonie.

- Co innego mecz z Gryfem Słupsk. Pięknie byłoby dojść do finału i dać sobie szansę na wygranie drugiego pucharu w jednym sezonie, lecz zostaliśmy brutalnie zweryfikowani. Żeby była jasność - nie byliśmy gorszym zespołem i myślę, że każdy kto oglądał mecz ma podobne wrażenie. Popełniliśmy kardynalne błędy, wręcz juniorskie, takich nie można popełniać w meczu z zespołem z ligi wyżej. Do tego brak skuteczności i przepis na porażkę gotowy. Oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie zwrócił uwagi na arbitra tego spotkania, który nie tylko w mojej opinii, popełnił rażący błąd przy pierwszej bramce dla Gryfa ustawiając dalsze losy meczu. Zastrzegam, że to moja prywatna opinia, do takiej mam prawo. Zainteresowanych zapraszam do obejrzenia skrótu tego spotkania.

Czy przegrana z Gryfem Słupsk, który opuszcza III ligę oznacza, że ta dywizja to zupełnie inna bajka niż IV liga, którą pewnie wygraliście? Czy wynik tego meczu oznacza, że potrzebujecie wzmocnień na przyszły sezon?

- Na to pytanie odpowiedziałem częściowo wcześniej. Gryf opuszcza III ligę, bo najwyraźniej na to zasłużył sportowo. Ze słupszczanami przegraliśmy po nie najlepszym meczu w naszym wykonaniu, jednak chciałbym przypomnieć że w poprzedniej rundzie ograliśmy Cartusię, która w III lidze się utrzymała. Mecz meczowi nierówny i powtórzę po raz kolejny - przegraliśmy mecz, ale nie czuliśmy się gorszym zespołem co dodatkowo potęgowało naszą wściekłość.

- Odpowiadając na drugą część pytania – tak, potrzebujemy wzmocnień. Między IV i III ligą jest spory przeskok. Mamy młody zespół, potrzebujemy doświadczenia i jakości, aby takie mecze jak ten z Gryfem się nie powtórzyły. Jeśli powiem, że w zasadzie na każdą pozycję potrzebujemy wzmocnień to się nie pomylę. Nie chciałbym aby przygoda z III ligą trwała równie krótko jak ostatnia. Wierzę, że tym razem unikniemy spadku po jednym sezonie.

Czy zajmujesz się na co dzień i jak pracę zawodową udaje się połączyć z graniem w piłkę na profesjonalnym w sumie poziomie?

- Jestem żołnierzem zawodowym. Połączyć pracę z graniem nie jest łatwo, ale robię to tak długo, że przychodzi to naturalnie. Wszystko zależy od podejścia. Gram już tyle czasu, że piłka nożna stała się częścią mnie. Uwielbiam przychodzić na treningi, zmęczyć się, rywalizować. Wielu się dziwi i zadaje pytanie: „Czy tobie Kosti się jeszcze chce?" Odpowiadam wtedy, że dopóki sprawia mi to przyjemność i radość to będę przychodził i dawał z siebie wszystko. Taki po prostu jestem. 

Jesteś już doświadczonym zawodnikiem więc czas na mini podsumowanie - który moment w karierze uznajesz za najlepszy? Na jakim poziomie grałeś najwyżej? Kiedyś miałeś szansę na grę w Lechii Gdańsk i Jagiellonii Białystok, czy to były jedyne oferty z Ekstraklasy? Czy jesteś generalnie zadowolony ze swojej kariery, czy czegoś żałujesz?

- Nie wstydzę się wieku, wstydzić powinni się młodzi, że stary „Kosti” jeszcze wychodzi w pierwszej „11” (śmiech). Kariera to w moim przypadku za duże słowo. W czasie mojej przygody z piłką było wiele momentów świetnych i tych trochę mniej, lecz mimo wszystko myślę, że tych fajnych było zdecydowanie więcej niż kiedykolwiek mógłbym sobie wyobrazić. Był moment, gdy przy odrobinie szczęścia wszystko mogłoby się potoczyć trochę inaczej, mówię o okresie kiedy z Gryfem Wejherowo zrobiliśmy świetną robotę awansując do II ligi i dochodząc do ¼ finału Pucharu Polski, gdy odpadliśmy po dwumeczu z Legią Warszawa.

- Mecz przy Łazienkowskiej jest jednym z najlepszych wspomnień w mojej przygodzie z piłką. Po tym okresie wydarzyło się parę fajnych rzeczy takich jak "prawie kontrakt" z Jagiellonią Białystok czy testy w Lechii Gdańsk, ale w tamtych czasach młodym chłopakom bez większych znajomości w piłce było ciężej niż teraz. Obserwuję co się dzieje i podoba mi się jak w polskiej piłce stawia się coraz bardziej na swoich chłopaków z akademii. Nie będę skupiał się na tym co poszło nie tak w tamtym czasie. Fajnie było zobaczyć z bliska jak to wygląda w zespołach z najwyższej klasy rozgrywkowej. Czasami oglądając ekstraklasę zastanawiam się co by było gdyby… Jednak, żeby było jasne, niczego nie żałuję, wszystko to co przeżyłem i co robiłem doprowadziło mnie do miejsca gdzie jestem i do tego jaki jestem.

Czy masz już jakiś plan co po zakończeniu przygody zawodniczej czy stawiasz sobie jakąś datę graniczną, czy na razie nie myślisz o końcu?

- Na razie o tym nie myślę, mam zamiar jeszcze trochę pokopać. Wydaje mi się jednak, że trenerem nie zostanę w grupach młodzieżowych i dziecięcych (śmiech). A dlaczego? Musiałbyś zapytać młodzieżowców z zespołów, w których grałem! Ewentualnie mógłbym być trenerem mentalnym (śmiech). Jeżeli już skończę z piłką, wówczas zajmę się rodziną, która przez te wszystkie lata znosiła moje wieczne nieobecności.

W czasie twojej wieloletniej przygody z piłką pewnie nazbierało się trochę anegdot.

- Rzeczywiście anegdot jest wiele, ale tak się składa, że te które przychodzą mi do głowy nie nadają się do publikacji (śmiech). W piłkę seniorską gram od prawie 20 lat, nigdy nie odpuszczałem i brak techniki nadrabiałem ambicją i wolą walki. Do dziś mam w głowie słowa mojego dobrego kolegi z zespołu potem też trenera Sebastiana Letniowskiego, który zawsze mi powtarzał "Kosti jesteś doskonałym przykładem, że powiedzenie z g... bata nie ukręcisz nie zawsze się sprawdza" (śmiech). Nasza znajomość zaczęła się dość brutalnie, gdy miałem 18 - 19 lat w Przodkowie banda doświadczonych zawodników złapała młodego w dziadku i tak co trening aż się nauczyłem odbierać piłkę. Właśnie w Przodkowie a potem w Gryfie Wejherowo trafiłem na starą szkołę zawodników, którzy ukształtowali mnie, mój charakter i moje podejście do treningów i do piłki. Jeden z tej starej szkoły jest moim aktualnym trenerem, a zaczynaliśmy również jako koledzy z boiska. 

- Na koniec dodam tylko, że młodzi zawodnicy muszą zacząć wymagać w pierwszej kolejności od siebie a potem od wszystkich innych. Przychodzi mi do głowy pewien cytat, który gdzieś usłyszałem, "że trudne czasy tworzą silnych ludzi, silni ludzie tworzą dobre czasy, dobre czasy tworzą słabych ludzi, słabi ludzie tworzą trudne czasy". Mam wrażenie, że młodzieży wszystko przychodzi za łatwo, nie doceniają tego co mają, poddając się przy pierwszym niepowodzeniu. Jedynym ograniczeniem z jakim się mierzą są oni sami.