fot. Julia Włodarczyk / Ewa Augustyn

Poznajmy się bliżej #5

Międzynarodowa sędzia piłkarski Ewa Augustyn oraz młodzieżowa reprezentantka Polski, kapitan najlepszej żeńskiej drużyny w naszym województwie Akademii Piłkarskiej LG Gdańsk Julia Włodarczyk to bohaterki piątego odcinka #Poznajmy się bliżej. Jakie ma marzenia sędzia, która jest już arbitrem Kobiecej Ligi Mistrzów? Czy rodzice wspierają Julię w drodze do pierwszej reprezentacji? Zapraszamy do lektury.


- Jak zaczęła się twoja przygoda z piłką nożną?

- Ewa Augustyn: Pamiętam moje piłkarskie początki bardzo dobrze. Już od najmłodszych lat kopałam w "gałę". Ciężko było mnie ściągnąć do domu z podwórka, właściwie wracałam, kiedy chciałam. Mama wołała z okna, ale zawsze udawałam, że nie słyszę i dopiero jak już naprawdę było ciemno i robiło się zimno, to szłam do domu. Moim ulubionym miejscem w domu był długi korytarz. Jak się domyślacie tam mogłam ćwiczyć z piłką. Pech chciał, że w tym długim przedpokoju mama zawsze stawiała jakiś ulubiony wazon, który zazwyczaj miał dwa, a nawet czasem trzy życia. Wszystko zależało od tego, jak mocno był obity, wówczas wazon stał zdeformowaną częścią do ściany, tak by nikt się za szybko nie połapał. Miałam również magiczne łóżko w którym były pochowane moje najcenniejsze skarby. Zdradzę wam mój sekret. W środku znajdowały się najróżniejsze piłki.Począwszy od malutkich kauczukowych po wielkie i ciężkie lekarskie. Było ich tak dużo, że do dzisiaj nie byłabym w stanie ich policzyć. Uwielbiałam piłki, gdy szłam spać każdego wieczoru wyobrażałam sobie w jaką grę zagram już nazajutrz. Moje zamiłowanie do piłek przerodziło się do tego stopnia, że zawsze na podwórku graliśmy wyłącznie moją piłką. Jak wiecie, zazwyczaj na podwórku grało się tak długo, aż mama właściciela piłki zawoła go do domu, a że wracałam do domu, kiedy chciałam, to była to bardzo wygodna forma dla wszystkich grających. Fajne czasy pełne dziecięcej beztroskiej radości.

- Pierwszy mecz z gwizdkiem?

- Ewa Augustyn: Mój pierwszy mecz z gwizdkiem, pewnie był na jakimś meczu dzieci, dokładnie tego nie pamiętam, było to jakieś 10 lat temu. Jedyne co sobie przypominam to fakt, że po kursie kazano nam - młodym adeptom kupić gwizdek do sędziowania taki bez kulki. Uprzedzono nas również, że na początku będziemy jeździć na linie i lepiej będzie jak zainwestujemy w flagi. Komunikat otrzymywaliśmy w weekend, czyli od pierwszego wyznaczenia na mecz cały tydzień był na zakup odpowiedniego sprzętu. Jeżeli robiliście kiedyś zakupy w internecie to sami wiecie jak łatwo jest się pomylić. W ofercie nie było napisane czy to gwizdek z kulką czy bez. Jedyne co było zawarte to gwizdek Fox40, pomyślałam - ok kupuje dwa bo jest dobra cena i taki model mieliśmy kupić. Niestety sprawy trochę się pokomplikowały, paczka przyszła w piątek i jak już się domyślacie mój pierwszy mecz był w sobotę i musiałam sędziować z gwizdkiem z kulką.

- Na meczu nie brakuje nerwowych sytuacji. Jak radzisz sobie w stresowych momentach?

- Ewa Augustyn: Presja na meczu po obu stronach jest porównywalna, zarówno u zawodników jak i sędziów. Każdy z nich ma określone zadania do wykonania za które jest odpowiedzialny. Wychodząc na boisko nie widzę trybun czy ławek. Jak grałam w piłkę miałam podobne odczucia. Jeżeli jest się odpowiednio skoncentrowanym na swojej pracy to stres w pewnym stopniu motywuje do odpowiedniego działania. To kwestia ustawienia swojej głowy, właściwego podejścia i czerpania radości z tego co się robi.

pb ewa1.jpg

- Czy masz wśród sędziów (polskich i międzynarodowych) swojego idola. Kogoś, kogo szczególnie podpatrujesz. Kto to jest i czemu on?

- Ewa Augustyn: Może to trochę zabrzmi naukowo, ale wraz z rozwojem osobniczym postrzeganie świata i ludzi dookoła się zmienia. Na początku inspirowali mnie sędziowie z pierwszych stron gazet tj. Pierluigi Collina czy Bibiana Steinhaus. O nich zawsze jest najgłośniej, oni są najbardziej zauważani przez co siłą rzeczy też stają się najbardziej rozpoznawalni. Bezsprzecznie to są ikony sędziowskie i od nich wiele można się nauczyć i to trzeba im przyznać. Jednak nawiązując do początku każdy, kto miał udział w moim rozwoju stał się moim autorytetem i za to im dziękuję.

pb ewa3.jpg

 - Jakie jest twoje największe marzenie związane z sędziowaniem?

 - Ewa Augustyn: Jak zaczynałam sędziować zawsze mówiłam, że mam wielkie marzenia do spełnienia i co więcej, ja naprawdę już wtedy w nie wierzyłam. Póki co podążam ścieżką moich marzeń i mam nadzieję, że pojadę na wielką imprezę seniorską tj. Mistrzostwa Świata.

- Jeżeli miałabyś możliwość zmiany przepisów sędziowskich, który bym zmieniła?

- Ewa Augustyn: Szczerze mówiąc, żeby próbować coś zmieniać najpierw trzeba przeprowadzić badania, aby zmiany zachodzące miały korzystny wpływ na jakość gry. Piłka nożną sama w sobie jest prostą grą. Myślę, że właśnie za to ją kochamy, więc czy warto zmieniać coś co kochamy? 

pb julia1.JPG

- Jak zaczęła się Twoja przygoda z piłką, pierwszy trening, pierwszy mecz o punkty?

- Julia Włodarczyk: Zaczęła się w ogrodzie z tatą i bratem oraz w przedszkolu z kolegami. Pierwszy trening pamiętam jakby to było wczoraj, przyjechałam na boisko w balonie na Hallera w Gdańsku gdzie miał odbyć się trening. Przede mną była aż jedna dziewczynka.  Pierwszy mecz o punkty na pewno był w lidze młodzika z chłopcami, ale tego tak dobrze nie pamiętam. Mówiąc o piłce kobiecej to oczywiście pierwszy mecz i dla mnie i dla APLG w III Lidze Kobiet był przeciwko GKS Żukowo. Pamiętam, że na Traugutta zebrało się sporo kibiców.

Rodzice. Wspierali czy namawiali do innej dyscypliny?

- Julia Włodarczyk: Od zawsze bardzo wspierali mnie w moich wyborach, choć mama na początku była bardziej sceptycznie nastawiona i ciężko było ją przekonać do tego, że to właśnie piłka jest tym, co daje mi najwięcej radości. Teraz już się przekonała i razem z tatą bardzo mnie wspierają. Zawsze są na moich meczach. Tata jeździ za autokarem nawet na wyjazdy. Żyje tym tak samo jak ja. 

- Kiedy utwierdziłaś się w przekonaniu, że warto postawić na piłkę nożną?

- Julia Włodarczyk: Robię to, co sprawia mi dużo radości i jest czymś, bez czego na razie nie wyobrażam sobie życia. Jeśli mamy możliwość rozwijać swoje pasje i zainteresowania to zawsze warto na to postawić i się poświęcić.

- Mecz, który najbardziej utkwił w pamięci?

- Julia Włodarczyk: Jest wiele meczów, które były dla nas ważne i będę je długo pamiętać, ale jeśli mam wybrać, to chyba finał wojewódzkiego Pucharu Polski w 2017 roku przeciwko Sztormowi AWFiS Gdańsk, kiedy to wynik spotkania został przesądzony w ostatniej minucie doliczonego czasu gry, kiedy zdobyłyśmy bramkę na 2:1.

pb julia2.JPG

- Co sprawia Ci najwięcej radości w grze w piłce?

- Julia Włodarczyk: Uwielbiam te emocje, które czuję od pierwszych minut będąc na boisku. Stres, skupienie, radość a czasami smutek towarzyszą mi przy każdym meczu. Te emocje czuć w całym zespole, determinują nas to do walki. Ważna jest też dla mnie rywalizacja. Lubię czuć, że mam po co walczyć i iść do przodu. To ona mnie motywuje i bez niej by mi czegoś brakowało na boisku. Jest nieodłącznym elementem w tym sporcie i dzięki niej wchodzę na murawę z uśmiechem.

- Jakie masz cele sportowe i marzenia?

- Julia Włodarczyk: Na pewno rozwijać się i zdobywać coraz więcej doświadczenia, co pozwoli mi stawać się coraz lepszą zawodniczką. Osiągać jak najlepsze wyniki z klubem.

- Po godzinach… Włączasz mecze polskiej ligi, lig europejskich, Ligi Mistrzów, czy wybierasz Netflix, książkę bądź zajmujesz się czymś zupełnie innym?

- Julia Włodarczyk: Po godzinach staram się spędzać czas z najbliższymi i przyjaciółmi. Łącząc treningi ze szkołą nie ma się tego czasu wolnego zbyt wiele. W ramach odpoczynku od czasu do czasu czytam książki i oglądam seriale. Kiedyś oglądałam regularnie różne mecze, teraz muszę to ograniczyć do tych, które najbardziej mnie interesują.

- Kiedy powołanie do pierwszej reprezentacji?

- Julia Włodarczyk: Marzeniem każdego, kto myśli profesjonalnie o tym co robi jest grać na najwyższym poziomie. Trenuję i chce się rozwijać, zobaczymy co przyniesie czas.