fot. Gryf Słupsk

Krzysztof Müller, trener Gryfa Słupsk: Piłka nożna to przede wszystkim radość
IV-ligowy Gryf Słupsk sprawił dużą niespodziankę w I rundzie STS Pucharu Polski w sezonie 2025/2026. Podopieczni trenera Krzysztof Müllera po dramatycznym meczu pokonali I-ligową Polonię Warszawa 1:0. Zwycięską bramkę w 117. minucie spotkania zdobył Daniel Piechowski. W krótkim wywiadzie trener słupszczan opowiada m.in. o cierpieniu w stylu Atletico Madryt i wymarzonym rywalu w kolejnej rundzie Pucharu Polski.
Jak z pana perspektywy trenerskiej wyglądał mecz z Polonią Warszawa?
- Posiadanie piłki było po stronie drużyny Polonii Warszawa, która gra trzy klasy wyżej niż my. Jednak piłka nożna jest piękną grą, dlatego że nie liczy się przewaga optyczna, a to co wpadnie do siatki rywala. To Gryf Słupsk był o jedną bramkę lepszy, dlatego gra dalej w rozgrywkach pucharowych.
Na ile wasze założenia przedmeczowe udało się zrealizować?
- Byłem pod wielkim wrażeniem gry moich zawodników, zrealizowali praktycznie wszystko co sobie wspólnie założyliśmy. To pokazuje jak wielki potencjał tkwi w mojej drużynie, jak ona jest inteligentna taktycznie. Były wielkie emocje, czasem są one złym doradcą, ale nie tym razem. Tutaj pomogły nam przetrwać najtrudniejsze momenty tego spotkania. Zdarzało się, że w cierpieliśmy w tym meczu, niczym Atletico Madryt, biegaliśmy za piłką. Ten mecz napawa nas wszystkich ogromnym optymizmem i daje motywację na bliższą i dalszą przyszłość. Po to się zajmujemy piłką nożną, żeby brać udział w takich właśnie spotkaniach.
Patrząc na zdjęcia, otoczka tego meczu była niesamowita, to było prawdziwe piłkarskie święto w Słupsku.
- Przyszło bardzo dużo kibiców, praktycznie nie było wolnych miejsc na naszym obiekcie. Kibice nas bardzo wspierali, byli dla nas 12 zawodnikiem, pozwolili przetrwać te trudne chwile, o których mówiłem. Niesamowita atmosfera i oprawa przy sztucznych światłach. Mało kto w nas wierzył w starciu z zespołem o wiele wyżej notowanym, jednak cieszę się, że wspólnie daliśmy radę w tak niezwykłych okolicznościach.
Rozgrywki ligowe nie są dla Gryfa Słupsk tak różowe jak te pucharowe. Z czego to wynika?
- Nie ma jednej odpowiedzi na to pytanie. Mamy od początku trochę problemów zdrowotnych, są kontuzje, choroby i urazy. Mamy wąską kadrę i cierpimy przez absencje poszczególnych zawodników, ale nie chcę się tłumaczyć, nie o to chodzi. Inne zespoły też mają swoje problemy, musimy grać jak najlepiej i wygrywać.
Co jest zatem waszym celem w rozgrywkach ligowych?
- Sezon jest długi, my na pewno nie złożymy broni i będziemy walczyć o awans jak długo to będzie matematycznie możliwe. Pokazaliśmy, że potrafimy stawić czoła najwyżej notowanym zespołom w tej lidze. A jeśli wygrywamy mecz z I-ligowcem to nikt nam nie jest straszny.
Pytanie najważniejsze - kogo życzycie sobie trafić w kolejnej rundzie Pucharu Polski?
- Następnego dnia po naszym meczu byłem w Warszawie i miałem okazję oglądać mecze Pucharu Polski – Legii II Warszawa z Górnikiem Zabrze i Pogoni Grodzisk Mazowiecki (z moim wychowankiem Jakubem Adkonisem w składzie) z Lechią Gdańsk. Każdy rywal z Ekstraklasy będzie wielkim świętem dla całego środowiska Gryfa Słupsk, jak grać to z najlepszymi. A spotkanie z naszymi reprezentantami w europejskich pucharach (Legia Warszawa, Lech Poznań, Raków Częstochowa, Jagiellonia Białystok) to już w ogóle spełnienie marzeń.
No dobrze panie trenerze, a jeden konkretny wymarzony rywal?
- Z Legią Warszawa, Gryf już grał w 1/8 finału Pucharu Polski w sezonie 1977/78 więc jeśli miałbym wskazać jednego rywala, z którym chciałbym zagrać, niech będzie to wspomniany Górnik Zabrze, wielka firma polskiej piłki, która zdaje się wracać na należne miejsce i do ligowej czołówki. Ale takie typowanie to tylko zabawa. Kogokolwiek nie wylosujemy, nie będziemy faworytem. Jednak jak pokazuje mecz z Polonią Warszawa, w piłce nożnej wszystko jest możliwe i dlatego jest taka piękna. Ktokolwiek będzie naszym rywalem, to on będzie musiał wygrać, a my będziemy jedynie mogli to zrobić. Ten brak presji to już jest jakaś niewielka przewaga mentalna na starcie. Nie poddamy się bez walki, będziemy walczyli o każdy centymetr boiska, a równocześnie będziemy się cieszyli, że możemy grać na takim poziomie dla naszych wiernych kibiców. Bo przecież piłka nożna to przede wszystkim radość.