fot. Depta

Dominik Depta: nie jesteśmy faworytem, ale mamy marzenia

28 kwietnia meczem z Japonią Polacy zainaugurują swój udział w mistrzostwach świata w plażowej piłce nożnej. - Nie jesteśmy faworytem, bo trafiliśmy do grupy śmierci, ale mamy marzenia – zapewnił jeden z liderów reprezentacji Dominik Depta.


W pierwszym spotkaniu Polska zmierzy się w piątek 28 kwietnia z Japonią, dwa dni później zagra z Brazylią, a we wtorek 2 maja na zakończenie grupowych zmagań ich przeciwnikiem będzie Tahiti. W sumie w Nassau na Bahamach rywalizować będzie 16 zespołów. - Nie jesteśmy faworytem, bo trafiliśmy do grupy śmierci. Japonia to trzecia drużyna Azji, zawodnicy Tahiti to aktualni wicemistrzowie świata, natomiast Brazylia to absolutny top plażówki. „Canarinhos” 13 razy byli mistrzami świata, a w 18. edycjach tej imprezy tylko raz nie znaleźli się w czołowej czwórce – było to dwa lata temu w Portugalii. Generalnie wszyscy są przekonani, że drużynami, które awansują z naszej grupy będą Brazylia i Tahiti, ale my mamy swoje marzenia i chcemy pokrzyżować szyki faworytom. Uważam, że jeśli znajdziemy się w czołowej ósemce, czyli w fazie pucharowej, wszystko jest możliwe, bo jesteśmy w stanie wygrać z każdym – podkreślił Depta.

Awans do mistrzostw biało-czerwoni wywalczyli we wrześniu w turnieju eliminacyjnym we włoskiej miejscowości Jesolo. Biało-czerwoni nie tylko znaleźli się w pierwszej czwórce premiowanej kwalifikacją, ale po finałowej wygranej 6:3 z faworyzowaną Szwajcarią triumfowali w całej imprezie. W pobitym polu podopieczni trenera Marcina Stanisławskiego zostawili ponadto Estonię, Danię, Mołdawię, Ukrainę oraz tak znakomite zespoły jak Rosja i Włochy, które zmierzyły się w meczu o trzecie miejsce podczas ostatnich mistrzostw świata. „Sborna” wygrała 4:2, ale to nie był jej największy sukces. Dwa wcześniejsze championaty, w 2011 i 2013 roku, zakończyły się zwycięstwem Rosjan. - W Jesolo nikt na nas nie stawiał, a sprawiliśmy sporą sensację i wygraliśmy turniej. Dokonała tego nowa i odmłodzona reprezentacja, która teraz postara się potwierdzić swoją wartość na Bahama. Jesteśmy optymistycznie nastawienie, bo mieliśmy także okazję zmierzyć się w listopadzie w Dubaju podczas turnieju o Puchar Interkontynentalny z dwoma grupowymi rywalami, z którymi toczyliśmy wyrównane boje. Z Tahiti przegraliśmy tylko 4:5, natomiast z Brazylijczykami prowadziliśmy po pierwszej tercji 2:1, ale ostatecznie ulegliśmy im 2:5 – przypomniał.

Polacy postawili się również aktualnym mistrzom świata. Na początku kwietnia biało-czerwoni przegrali z Portugalią w pierwszym towarzyskim meczu na wyjeździe 4:5, ale w drugim, przy remisie 3:3, okazali się lepsi w rzutach karnych 2:0. - Od 10 do 18 marca byliśmy w Katalonii na zgrupowaniu, podczas którego trenowaliśmy nawet 3-4 razy dziennie. Jesteśmy świetnie przygotowani kondycyjnie, co widać było w spotkaniach z Portugalią. Pod względem technicznym nie możemy się z mistrzami świata równać, ale te braki nadrabialiśmy innymi elementami, głównie agresją i determinacją. Siedliśmy na rywalach i nie daliśmy im rozwinąć skrzydeł. Widać było, że Portugalczycy nie lubią takiej gry. Warto też podkreślić, że w drugim meczu nie wystąpili Bogusław Saganowski i Witold Ziober. Ten pierwszy miał problemy z kręgosłupem, a Witkowi trener dał odpocząć – stwierdził.

Polacy tylko raz mieli okazję rywalizować w mistrzostwach świata - było to w 2006 roku w Rio de Janeiro. Z obecnej reprezentacji w Brazylii zagrali Depta, Saganowski i Ziober, a trenerem biało-czerwonych był ojciec tego ostatniego, wielokrotny reprezentant Polski Jacek. - Zajęliśmy wówczas 11. miejsce, ale niewiele brakowało, abyśmy wyszli z grupy. Zabrakło nam zaledwie 22 sekund! Poza zasięgiem byli Brazylijczycy, którzy odnieśli komplet zwycięstw, jednak na drugie miejsce szansę miał każdy. Układ był taki, że Japonia pokonała Stany Zjednoczone, Amerykanie wygrali z nami i w ostatnim spotkaniu musieliśmy pokonać Azjatów różnicą czterech bramek. Do pewnego momentu wszystko układało się po naszej myśli, bo prowadziliśmy 8:4, ale tuż przed końcem straciliśmy piątego gola i nasze marzenia rozwiały się. Miałem wtedy 19 lat i wierzę, że to czego nie udało się dokonać nastolatkowi stanie się teraz udziałem doświadczonego piłkarza. Jestem zbudowany atmosferą w kadrze, która stanowi mieszankę rutyny i młodości. Stanowimy zgraną i świetnie rozumiejącą się grupę kumpli, którym nie brakuje charakteru i serca do walki – powiedział.

W sobotę biało-czerwoni rozpoczęli w Policach ostatnie zgrupowanie przed mistrzostwami. W poniedziałek wyjechali do Berlina skąd odlecieli na Bahama. - Muszę przyznać, że PZPN traktuje naszą reprezentacje bardzo poważnie, a jej organizacja stoi na wysokim poziomie. Zadbano o każdy detal – jeździliśmy nawet dwa razy na przymiarki garnituru – dodał.

Popularny „Alvaro” nie ogranicza się tylko do rywalizacji na piasku – w tej specjalności reprezentuje klub Hemako Sztutowo. Z powodzeniem gra także na hali w zespole AZS UG Gdańsk oraz na trawie w występującej w klasie okręgowej ekipie GKS Kowale. - Na wiosnę, ze względu na reprezentacyjne obowiązki, czyli zgrupowania i mecze, zrezygnowałem z gry w tym ostatnim zespole. Co chwilę bowiem gdzieś wyjeżdżałem – przyznał.

W gronie 12 piłkarzy powołanych na mistrzostwa jest także dwóch zawodników Boca Gdańsk, Konrad Kubiak i Karim Madani. Ten drugi gra również w drużynie lidera grupy drugiej klasy B PDP Karlikowo Sopot. - Zapraszam do oglądania meczów polskiej reprezentacji i trzymania za nas kciuków. Wszystkie spotkania pokaże TVP Sport. Co prawda między Polską a Bahama jest sześć godzin różnicy, ale te potyczki odbędą się o dogodnej porze. Mecze z Japonią i Tahiti zaplanowano o godzinie 21.30, natomiast konfrontacja z Brazylią rozpocznie się co prawda 30 minut po północy, ale na drugi dzień jest 1 maja, zatem będzie się można wyspać - zakończył Dominik Depta.