fot. 000GRYF1

Trener Gryfa Wejherowo: nasz klub ma być trampoliną

Gryf jest na wiosnę pogromcą liderów. Wejherowianie pokonali bowiem dwie drużyny, które otwierały tabelę drugiej ligi. - Nasz klub ma być trampoliną do lepszych zespołów - powiedział trener ekipy ze Wzgórza Wolności Jarosław Kotas.


W drugim spotkaniu rundy rewanżowej Gryf pokonał na własnym stadionie 2:1 pierwszego wówczas Rakowa Częstochowa, natomiast w ostatnim meczu, które transmitowane było przez program trzeci TVP, także u siebie wygrał 1:0 z aktualnym liderem Odrą Opole. Zwycięskiego gola zdobył w 84. minucie Robert Chwastek. Tym samym gospodarze przerwali świetną serię beniaminka, który jako jedyny odniósł na wiosnę komplet trzech wygranych.

- W każdym spotkaniu gramy o zwycięstwo, dlatego regularnie wystawiam dwóch napastników. Zdajemy sobie jednak sprawę z własnym niedoskonałości i wiemy, że takich drużyn jak Raków czy Odra, a na grę tych zespołów sympatycznie się patrzy, nie pokonamy po piłkarsku. Musimy położyć na szalę serce, determinację, wolę walki, ambicję oraz zaangażowanie i właśnie te wartości przyniosły nam sukces. To jednak, że pokonaliśmy dwóch liderów niczego w naszym położeniu nie zmienia. Musimy się liczyć z tym, że do ostatniej kolejki będziemy walczyć o utrzymanie, a być może najtrudniejsze mecze czekają nas wcale nie z zespołami z ligowej czołówki tylko z drużynami, które tak jak my chcą uniknąć degradacji. Tak chociażby było w Bytomiu, gdzie przegraliśmy 0:1 z ostatnią w tabeli Polonią – ocenił.

55-letni szkoleniowiec nie ukrywa, że bardzo dużą wagę przywiązuje do treningu motorycznego. A w odpowiednim w przerwie zimowej przygotowaniu drużyny do rundy wiosennej pomagała mu córka Magda. - Warunki do budowania wydolności, w postaci lasów otaczających Wzgórze Wolności, gdzie urokliwie położony jest nasz stadion, mamy znakomite. Moja córka zawodowo trenowała biegi i ma o specjalistycznym przygotowani spore pojęcie. Może nie wygląda zbyt okazale, bo to ważące niewiele ponad 40 kilogramów chuchro, ale piłkarze nie mieli szans za nią nadążyć. Zimowe treningi to jedno, a i tak w każdy wtorek idziemy do lasu przefiltrować płuca – dodał.

Kotas podkreśla również, że Gryf nie ma być dla zawodników ostatnim etapem piłkarskiej kariery tylko trampoliną do lepszych klubów. - Są osoby, które się z niej wybiły. Jak chociażby trener Grzegorz Niciński, który doszedł z wejherowskim zespołem do ćwierćfinału Pucharu Polski, a obecnie prowadzi Arkę Gdynia. Albo Rafał Siemaszko, którego miałem okazję prowadzić w trzeciej lidze w Orkanie Rumia, a teraz w wieku prawie 31 lat został czołowym snajperem ekstraklasy. Obecnie w Gryfie nie brakuje chłopaków po przejściach, niektórzy mają komuś coś do udowodnienia. Namawiam ich, żeby zdecydowanie postawili na sport i wykorzystali swoje pięć minut, które teraz mają. Futbolowa kariera nie trwa długo, a w piłce liczy się tylko co jest tu i teraz, a nie co będzie jutro. Nie można tego porównywać chociażby do jazdy autobusem. Jednego dnia kierowca może pojechać wolniej, innego szybciej, ale i tak może nim jeździć przez 40 lat. Jeśli w futbolu zdrzemniesz się przez chwilę, już cię nie ma – stwierdził.

Według Kotasa on sam jest najlepszym przykładem na to, że w piłce do laurów wcale nie muszą dochodzić zawodnicy wybitnie utalentowani, tylko głównie najbardziej pracowici. - Na pewno nie byłem wirtuozem, a miałem okazję grać w ekstraklasie w Bałtyku Gdynia, a także w Schalke 04 Gelsenkirchen. Jak się chce to można góry przenosić. W Gryfie staram się każdemu dać szansę i tylko od zawodników zależy jak ją wykorzystają. W drugiej lidze naprawdę można się pokazać, bo na każdym meczu jest sporo skautów i łowców talentów. Poza tym gramy z uznamy firmami, bo połowa zespołów tej ligi ma za sobą występy w ekstraklasie. Jak chociażby Polonia, z którą w niedzielę 2 kwietnia zmierzymy się w Warszawie - zakończył szkoleniowiec wejherowskiej drużyny.