fot. Iwona Wudarczyk

''Z piłką mi do twarzy" #3

Iwona Wudarczyk zawodniczka AZS UG Gdańsk jest bohaterką kolejnego odcinka z cyklu "Z piłką mi do twarzy". Od kilku lat z sukcesami związana z każdą odmianą piłki nożnej.


"Iwo" niedawno wróciła do gry po ciężkiej kontuzji. Nawet przez chwilę nie zwątpiła, walczyła każdego dnia o powrót do futbolu. Jak mówi "moja walka nadal trwa". Możemy napisać tylko jedno - dziewczyna niezłomna! 

Dlaczego piłka nożna?

- Sama nie pamiętam, jak dokładnie zaczęła się moja przygoda z piłką. Odkąd sięgam pamięcią, od małego zawsze kopałam piłkę o ścianę na domowym podwórku, a robiłam to w każdej wolnej chwili. Wsiadałam na rower i jechałam na boisko, by grać z kolegami. Przerwy w podstawówce wypełniały małe gierki. Ponadto w szkole podstawowej trenowałam tenis stołowy i unihokej. W gimnazjum na wysokim poziomie królowała ta dyscyplina sportu. Jak na malutką miejscowość (dojeżdżałam 18 km do Gimnazjum w Nowym Dworze w okolicach Kwidzyna) zająć piąte miejsce w ogólnopolskiej gimnazjadzie - to było coś). Piłka nożna nadal pozostawała w podwórkowym wykonaniu. Oglądałam wiele meczów, snując marzenia, by zagrać w prawdziwej piłkarskiej drużynie. I stało się to, doświadczając futsalu, piłki na trawie i beach soccera. 

IwonaWudarczyk5.jpg

Jak zapamiętałaś swój pierwszy trening?

- Pierwszy trening futsalu? Przez długi czas namawiała mnie koleżanka, by przyjść na trening. Zwlekałam pięć miesięcy, aż w końcu zdecydowałam się wybrać na sekcję futsalu AZS UG. Dodam, że było to krótko przed moimi 21. urodzinami. Tak, tak, dopiero wtedy zaczęłam trenować piłkę. Obawiałam się, czy dam sobie radę. W sercu powróciła mała Iwonka, która pragnęła spróbować swoich sił w drużynie piłkarskiej. I stało się. Od kilku sezonów gram w najwyższej klasie rozgrywkowej futsalu w Polsce. Na trawie zawitałam na kilka sezonów w APLG (aktualnie AP Lotos Gdańsk). Pamiętam, że na pierwszym treningu, wchodząc do szatni, bramkarki pytały z nadzieją, czy nie jestem kolejną bramkarką, bo mają wystarczająco w składzie osób na tej pozycji. 

Powiedz nam, czy wyobrażasz sobie życie bez sportu?

- Analizując swoje życie – oczywiście, że nie. Trenuję, jeżdżę na mecze, pracuję w Klubie Uczelnianym AZS UG. Znajomi związani są z aktywnością fizyczną, oglądam różne zawody. Styczność ze sportem mam bez przerwy i nie zamierzam tego zmieniać. 

IwonaWudarczyk3.jpg

Zerwane więzadło krzyżowe to był dla Ciebie wyrok? Co czułaś gdy usłyszałaś diagnozę?

- Wiedziałam, że coś poważnego się stało. Na boisku ścięło mnie z nóg. Twarda sztuka ze mnie i nie mogłam pojąć, jak to? Mi coś się mogło stać? Pierwsze informacje od fizjoterapeuty były bardziej optymistyczne – nie wskazywały na uszkodzony ACL. Jednak trzy dni po meczu na konsultacji ortopeda stwierdził zerwane więzadło, a rezonans tylko to potwierdził. Przez długi czas nie docierało to do mnie. Wiedziałam, co mnie czeka. Często pojawiały się pytania dlaczego? Dlaczego teraz, kiedy weszłam super w sezon i byłam prawdopodobnie w najlepszej formie w swoim życiu? Tyle przygotowań, pracy, w jednej sekundzie prysnęło jak bańka mydlana.

Później dwanaście miesięcy rehabilitacji i walki o powrót do futbolu. Jak wspominasz ten czas?

- Poznałam siebie jeszcze bardziej. Wewnętrzne walki ze słabościami, z bólem stały się codziennością. Raz się cieszysz, jest progres, innego dnia pojawia się ból, rezygnacja. Strefa komfortu pokonywana każdego dnia. Mój fizjoterapeuta (Dawid Łabiak z ekipy ‘RehaControl Michał Kowol’) musiał być bardzo cierpliwy i wyrozumiały. Mam swoich "Aniołów Stróżów". Pierwsze minuty na boisku po kontuzji są już za mną – każda z nich cenna. Ktoś pomyśli: "wróciła, super" – nie, nie, moja walka nadal trwa!

IwonaWudarczyk6.jpg

A co czujesz, gdy słyszysz AZS UG Futsal Ladies?

- Radość! Mogąc zapisać się w kartach historii futsalu na Uniwersytecie Gdańskim. Od kilku lat wspólne treningi i turnieje są częścią mojego życia.

Od wielu lat jesteś związana praktycznie z każdą odmianą piłki nożnej, jak Twoim zdaniem zmienił się kobiecy futbol na przestrzeni ostatnich lat?

Racja, zasmakowałam każdej odmiany piłki nożnej. Futsal (AZS UG Futsal Ladies – ekstraliga, Akademickie Mistrzostwa Polski), beach soccer (trzykrotnie wicemistrzostwo Polski, dwukrotnie Boca Gdańsk i raz Red Devils Chojnice, udział w Euro Winners Cup w Nazare), piłka nożna na trawie (awans do I ligi z APLG). Nie miałam takiej okazji, by zacząć trenować w dzieciństwie, więc ogromnie cieszy duży krok do przodu jeśli chodzi o szkolenie dziewczynek. Powstaje mnóstwo szkółek, gdzie od najmłodszych lat dziewczynki obcują z piłką i widać radość na ich buźkach. Coraz więcej słychać w mediach o piłce nożnej kobiet. Mam nadzieję, że szkolenie dzieci i młodzieży zaowocuje za kilka lat, by piłka stała się w pełni zawodowa dla kobiet, drużyny miały profesjonalne zaplecze trenerskie, organizacyjne, zawodniczki w skupiły się na sporcie jako własnej pracy i dostawały godziwe wynagrodzenie. 

Co lubisz robić w wolnym czasie?

- Lubię wyłączyć się od codziennego życia, poczytać w ciszy książkę, obejrzeć serial czy film.

Jak zachęciłabyś dziewczyny, które wciąż wahają się, czy przyjść na trening i które wciąż myślą, że piłka nożna to sport dla facetów?

- Poważnie, jeszcze ktoś tak uważa? Nie ma takiego czegoś jak sport dla facetów czy sport dla kobiet. Jakie to ma znaczenie, jeśli kochasz coś robić? Joanna Jędrzejczyk, utalentowana polska zawodniczka mma, muay thai, boksu, kick-boxingu, niejednokrotnie słyszała, że sporty walki są dla mężczyzn, a mimo to ciężką pracą wspięła się na sam szczyt. Tak więc dziewczyno daj sobie szansę i idź na trening!

IwonaWudarczyk4.jpg

IwonaWudarczyk2.jpg