fot. futsal

W meczu z Kazachstanem niespodzianki już nie było

Polacy nie sprawili niespodzianki w swoim drugim meczu mistrzostw Europy w futsalu. Biało-czerwoni ulegli w Lublanie 1:5 (0:4) brązowemu medaliście tej imprezy sprzed dwóch lat Kazachstanowi, ale nie stracili szans na awans do ćwierćfinału.


Na inaugurację odbywającego się w Słowenii turnieju Polacy sensacyjnie zremisowali we wtorek 1:1 z aktualnym wicemistrzem Europy Rosją, ale w drugim spotkaniu grupy B nie zdołali sprawić kolejnej niespodzianki. Podopieczni trenera Błażeja Korczyńskiego przegrali 1:5 z brązowym medalistą tej imprezy sprzed dwóch lat z Serbii Kazachstanem, ale nie stracili szans na awans do ćwierćfinału. Dwie drużyny, które wyjdą z grupy, poznamy po meczu Rosji z Kazachstanem, który rozpocznie się w sobotę o godzinie 18.

Biało-czerwoni w kiepskim stylu rozpoczęli czwartkową konfrontację, bo już w 174 sekundzie po strzale jednego z trzech naturalizowanych w ekipie rywali Brazylijczyków Taynana (pozostali to bramkarz Higuita oraz Douglas Junior) stracili pierwszego gola. W 9. minucie 19-letni Michał Kałuża skapitulował po raz drugi, a tym razem pokonał go Birżan Orazow. Kazachowie nadal grali bardzo ofensywnie, a ich golkiper regularnie brał udział w rozgrywaniu akcji na połowie naszych reprezentantów. Swoją wyraźną przewagę ta drużyna zdołała jednak udokumentować dopiero w 20. minucie. 59 sekund przed przerwą do siatki trafił Sierik Żamankułow, a 31 sekund później jego wyczyn z przedłużonego rzutu karnego powtórzył Michaił Pierszyn.

Po 20. minutach dość jednostronnej gry było zatem 4:0 dla aktualnej trzeciej ekipy Starego Kontynentu. W polskiej szatni musiało chyba paść sporo mocnych słów, bo po przerwie na parkiet wyszedł zupełnie inny zespół. Biało-czerwoni zagrali zdecydowanie odważniej i tuż po rozpoczęciu drugiej połowy bramkę mógł zdobyć piłkarz Red Devils Chojnice Sebastian Wojciechowski. Ta sztuka udała się w 28. minucie Dominikowi Soleckiemu - po zagraniu z rzutu rożnego Tomasza Luteckiego zawodnik Red Dragons Pniewy popisał się pięknym uderzeniem z woleja.

Nasi gracze ambitnie dążyli do uzyskania jak najkorzystniejszego rezultatu, jednak nie zdołali już zmusić do kapitulacji Higuity. Sami natomiast mieli problemy z faulami, ale zastępujący Kałużę Michał Widuch obronił w 36. minucie przedłużony rzut karny ponownie egzekwowany przez Pierszyna. Za chwilę Douglas ustalił jednak wynik tego spotkania.