fot. Ar

Trener Arki Gdynia: jesteśmy blisko, ale wciąż bardzo daleko

We wtorek o godz. 18 w pierwszym meczu półfinału Pucharu Polski Arka zagra Suwałkach z Wigrami. - Chcemy wystąpić 2 maja w finale w Warszawie. Jesteśmy blisko tego celu, ale wciąż bardzo daleko - przyznał trener gdynian Grzegorz Niciński.


Piłkarze Arki mają szansę powtórzyć największe osiągnięcie klubu sprzed 38 lat - 9 maja 1979 roku żółto-niebiescy pokonali w Lublinie w finale Pucharu Polski Wisłę Kraków 2:1. Bramki dla triumfatora zdobyli Janusz Kupcewicz i Tadeusz Krystyniak z rzutu karnego. - Chcemy powtórzyć ten sukces, ale najpierw musimy pojawić się w głównej roli 2 maja na PGE Narodowym w Warszawie, gdzie odbędzie się decydujące spotkanie. Jesteśmy blisko tego celu, ale wciąż bardzo daleko, bo najpierw musimy wyeliminować Wigry – podkreślił Niciński.

Drużyna z Suwałk plasuje się pierwszej lidze na szóstej pozycji, a ich wtorkowe spotkanie będzie pierwszym oficjalnym występem w tym roku. - Dobrze jednak wiemy, czego można spodziewać się po tym zespole. Graliśmy z nim, z dość kiepskim zresztą skutkiem, przez dwa lata w pierwszej lidze. Co prawda w ostatnim spotkaniu w marcu ubiegłego roku wygraliśmy 1:0, jednak wcześniejsze trzy mecze, z czego dwa w Gdyni, zakończyły się zwycięstwem rywali. W dodatku nie udało nam się zdobyć w nich bramki. Znamy wartość Wigier także na podstawie analizy ich jesiennych spotkań. To niewygodna i nieobliczalna drużyna, która w meczach z nami nie ma nic do stracenia – ocenił.

Dotychczasowe pucharowe konfrontacje Arki zwiastują w półfinale ogromne emocje. Co prawda w pierwszej potyczce gdynianie bez problemów wyeliminowali 4:1 czwartoligową Romintę Gołdap, ale następne mecze nie były dla beniaminka ekstraklasy spacerkiem. O sukcesie w Zambrowie w spotkaniu 1/16 finału z występującą w drugiej lidze Olimpią przesądził rzut karny skutecznie egzekwowany w ostatniej minucie przez Marcusa da Silvę. W kolejnej potyczce w Ostrowcu Świętokrzyskim z trzecioligowym KSZO 1929 to gospodarze, przy prowadzeniu gości 2:1, nie wykorzystali w 77. minucie jedenastki. Zacięta była również ćwierćfinałowa rywalizacja z Drutex Bytovią Bytów. Pierwszy mecz toczył się po myśli podopiecznych trenera Tomasza Kafarskiego, którzy do 85. minuty prowadzili na własnym stadionie 2:0, ale wtedy kontaktowego gola strzelił Paweł Abbott. W rewanżu kibice Arki aż do 76. minuty musieli czekać na bramkę, która zapewniła jej awans do półfinału. Jej autorem był austriacki środkowy pomocnik Dominik Hofbauer.

W przeciwieństwie do wchodzących w sezon zawodników Wigier żółto-niebiescy mają bardzo napięty terminarz. W piątek wieczorem gdynianie pokonali 4:1 Koronę Kielce, w poniedziałek w południe wyjechali do Suwałk, gdzie we wtorek o godzinie 18 czeka ich pucharowe starcie, w środę nad ranem powinni pojawić się w domach, a już w piątek przed południem wylecą do Krakowa na kolejne ligowe spotkanie z Cracovią. - Wiemy na co się pisaliśmy i teraz musimy się do tych wyzwań dostosować. Mecze się nakładają i chłopacy mogą zapomnieć o wolnym dniu. Po konfrontacji z Koroną w sobotę i niedzielę normalnie trenowaliśmy, ale nie wyobrażam sobie, aby jakiemuś zawodnikowi wymsknęło się stwierdzenie, albo nawet przez myśl przeszło, że jest zmęczony rytmem tych spotkań i wyjazdów. Walczymy przecież o to, co powinno być marzeniem każdego piłkarza, czyli o możliwość gry na PGE Narodowym w finale Pucharu Polski – stwierdził Niciński.

Szkoleniowiec Arki ma pełne pole manewru, bo wszyscy zawodnicy są zdolni do gry. - Nie wykluczam we wtorek pewnych zmian w składzie, ale o formę rezerwowych się nie obawiam, bo nasi zmiennicy udowodnili, także w tych rozgrywkach, że można na nich liczyć – dodał.

W półfinale znalazły się także Lech Poznań i Pogoń Szczecin. Gospodarzem pierwszego spotkania, które rozpocznie się w środę o godzinie 20, będzie „Kolejorz”. Rewanżowe mecze odbędą się na początku kwietnia.