fot. AraPuchar

Arka pokonała Lecha i po 38 latach Puchar Polski wrócił do Gdyni

Wielkie brawa dla Arki! Gdynianie po raz drugi sięgnęli po Puchar Polski i tak samo jak w finale w 1979 roku w Lublinie, we wtorek na PGE Narodowym także wygrali 2:1. 38 lat temu pokonali Wisłę Kraków, a w Warszawie zwyciężyli Lecha Poznań.


Przed wtorkowym spotkaniem zdecydowanie wyżej stały akcje Lecha, ale w futbolu faworyci nie zawsze wygrywają. I tak też było w finałowym meczu. Poznaniacy mieli co prawda inicjatywę, częściej zagrażali bramce Pavelsa Steinborsa (raz łotewskiego golkipera wyręczył słupek), jednak nie byli w stanie udokumentować swojej przewagi golem. Po 90 minutach był remis 0:0, a w drugiej części dogrywki bramki dla zdyscyplinowanych taktycznie i niezwykle ambitnie walczących żółto-niebieskich zdobyli rezerwowi zawodnicy, Rafał Siemaszko i Luka Zarandia. Ten pierwszy, mierzący zaledwie 170 cm wzrostu, popisał się skuteczną główką po dośrodkowaniu Adama Marciniaka, natomiast reprezentant gruzińskiej młodzieżówki przeprowadził niezwykle efektowny rajd, w finale którego pokonał Jasmina Buricia. W 119 minucie rozmiary porażki Lecha zmniejszył Łukasz Trałka. „Kolejorz” ma co prawda w dorobku pięć krajowych pucharów, jednak ostatnio notuje w tych rozgrywkach kiepską passę – poznaniacy trzeci raz z rzędu dotarli do finału i za każdym razem musieli w nim uznać wyższość rywali.

Wiadomo już, że gdynianie, tak samo jak w 1979 roku, zagrają w europejskich pucharach. 38 lat temu w pierwszej rundzie Pucharu Zdobywców Pucharów żółto-niebieccy zmierzyli się z Beroe Stara Zagora - u siebie triumfowali 3:2, ale na wyjeździe przegrali 0:2 i w kolejnej rundzie znaleźli się Bułgarzy. Tym razem Arka rywalizować będzie w Lidze Europy UEFA.

Po finałowym triumfie Puchar Polski razem z piłkarzami wzniósł trener Leszek Ojrzyński, ale trzeba podkreślić również zasługi poprzedniego szkoleniowca, bo do decydującego spotkania gdyńską drużynę doprowadził Grzegorz Niciński.

Nie ulega wątpliwości, że żółto-niebiescy odnieśli ogromny sukces, niemniej nie mogą się nim zachłysnąć i spocząć na laurach. Arkowcy będą mogli uznać ten sezon za w pełni udany jeśli utrzymają się w ekstraklasie, a do tego wiedzie daleka i być może trudniejsza droga niż do finału Pucharu Polski.