fot. Ara Wig

Arka Gdynia awansowała do finału Pucharu Polski

Piłkarze Arki zagrają 2 maja na PGE Narodowym w Warszawie w finale Pucharu Polski. W półfinale gdynianie wyeliminowali pierwszoligowe Wigry – u siebie po dramatycznym meczu przegrali 2:4, ale na szczęście w Suwałkach triumfowali 3:0.


​28 lutego w pierwszym spotkaniu zawodnicy Arki gładko pokonali na wyjeździe Wigry 3:0, jednak rewanż nie był bynajmniej formalnością. Kibice oraz piłkarze żółto-niebieskich do ostatnich sekund drżeli z niepewności, niewiele bowiem brakowało, aby to drużyna z Suwałk znalazła się w finale. Po końcowym gwizdku gospodarze cieszyli się tak, jakby już zdobyli główne trofeum. - W dwumeczu wygraliśmy 5:4 i osiągnęliśmy swój cel. Zagramy na Narodowym i to jest duże wydarzenie oraz zaszczyt dla zawodników, że będą mogli wystąpić w takim miejscu. Niesmak jednak pozostał. Ten mecz nam nie wyszedł, bo bramki traciliśmy po banalnych błędach, które nie przejdą w kolejnych potyczkach i do końca było nerwowo. Nie wiem, czy zwycięstwo 3:0 w pierwszym spotkaniu nas sparaliżowało, czy rozluźniło, ale wiem, że nasi zawodnicy muszą i potrafią grać lepiej. Słowa uznania dla Wigier, które zagrały otwarty futbol, a także dla naszych kibiców, którzy dopingowali nas przez 90 minut – przyznał trener Arki Grzegorz Niciński.

Żółto-niebiescy przegrali cztery mecze z rzędu – trzy ligowe oraz pucharowy, stracili w nich 15 bramek i widać, że są w poważnym kryzysie. Poza tym, że arkowcy staną 2 maja do walki o Puchar Polski, a w jednym spotkaniu wszystko jest możliwie, to do początku czerwca czeka ich jeszcze ekstremalnie trudna walka o utrzymanie. Niewykluczone, że ta batalia będzie równie dramatyczna jak rewanżowe spotkanie z Wigrami.

Mecz w Gdyni tyczył się pod dyktando gości. Gdynianie dali się zdominować rywalom, którzy już na początku mogli objąć prowadzenie. W 2. minucie z rzutu wolnego w boczną siatkę trafił Damian Kądzior, a sześc minut później po uderzeniu bardzo dobrze grającego Hiszpana Omara Santany Arkę uratował Michał Marcjanik, który wybił z piłkę linii bramkowej. W 21. minucie Wigry zdobyły pierwszego gola – jego autorem był Kądzior, a tuż przed przerwą wynik z rzutu karnego podwyższył Kamil Zapolnik.

W drugiej połowie kibice Arki przeżywali niesamowitą huśtawkę nastrojów. Tuz po wznowieniu gry kontaktową bramkę zdobył z rzutu karnego Mateusz Szwoch, ale za chwilę Pavelsa Steinborsa pokonał Omar Santana. W 64. minucie po fantastycznym strzale z rzutu wolnego Dominika Hofbauera gospodarze przegrywali tylko 2:3, jednak bramkarz Arki zadbał o to, aby emocji nie zabrakło do końca. W 79. minucie wprowadzając piłkę do gry Łotysz wypuścił ją przed siebie, ale nie upewnił się, czy nie ma za nim jakiegoś zawodnika rywali. Tymczasem za jego plecami czaił się Kądzior, który przejął futbolówkę i bez problemów skierował do pustej bramki. To był kuriozalny gol, a Steinbors, który maczał palce także przy trzecim trafieniu, może być pewien, że ta bramka będzie przez dłuższy czas pokazywana we wszystkich telewizjach. - Uważam, że swoją postawą w dwumeczu zasłużyliśmy na awans do finału, ale po spotkaniu w naszej szatni była złość i łzy. Dziękuję swojej drużynie za walkę, za determinację i za to jak jak rozegrała rewanżową potyczkę. Wiedziałem, że jesteśmy w stanie rozegrać dobry mecz, bo w piłce nie ma rzeczy niemożliwych. Do Gdyni przyjechaliśmy z konkretnym planem i chyba nikt nie spodziewał się, że możemy zagrać tak dobrze i bezkompromisowo. Zagroziliśmy drużynie z ekstraklasy, która do końca drżała o wynik – stwierdził trener Dominik Nowak.

Warto podkreślić, że dobrą zmianę dał debiutujący w pierwszym zespole Arki reprezentant gruzińskiej młodzieżówki Luka Zarandia.

W finale żółto-niebiescy zmierzą się ze zwycięzcą pary Lech Poznań – Pogoń Szczecin. Bliżsi awansu są zawodnicy "Kolejorza", którzy w pierwszym spotkaniu triumfowali na własnym stadionie 3:0. W drodze do finału piłkarze Arki pokonali pięć przeszkód. W pierwszej rundzie zwyciężyli w Gołdapi Romintę 4:1, w 1/16 finału pokonali w Zambrowie Olimpię 1:0, w kolejnej fazie wygrali w Ostrowcu Świętokrzyskim 2:1 z KSZO, natomiast w ćwierćfinale wyeliminowali Drutex Bytovię. W pierwszym meczu żółto-niebiescy przegrali co prawda w Bytowie 1:2, ale w rewanżu triumfowali 1:0.

Arka ma w swoim dorobku krajowy puchar. Gdynianie sięgnęli po to trofeum 9 maja 1979 roku, kiedy w finałowym spotkaniu po bramkach Janusza Kupcewicza i Tadeusza Krystyniaka z rzutu karnego pokonali w Lublinie Wisłę Kraków 2:1.