fot. www.lechia.pl

Poznajmy się bliżej #3

Przyszła pora na trzeci odcinek naszego cyklu "Poznajmy się bliżej". Teraz naszymi bohaterami są trenerzy. Jak zaczęła się ich przygoda z piłką nożną? Który z talentów jaki mieli okazję prowadzić nie wykorzystał swojego piłkarskiego potencjału? Co trenerów drażni w piłce? Zapraszamy do lektury.


Paweł Budziwojski i Sebastaian Letniowski są trenerami, których w naszym województwie nikomu przedstawiać nie trzeba. Należą do grupy młodych i ambitnych szkoleniowców, którzy po karierze piłkarskiej z powodzeniem radzą sobie jako trenerzy.

- Jak zaczęła się Twoja przygoda z piłką nożną?

- Paweł Budziwojski (trener Kaszubii Kościerzyna/Olimpic Gdańsk): Od dziecka chodziłem na treningi i mecze, które prowadził mój śp. Tata. W wieku 11 lat zapisałem się do Stoczniowca Gdańsk. Wtedy ten klub był kuźnią talentów nie tylko na Pomorzu. Mój brat Piotr zaczął już wtedy grać w seniorach Stoczniowca. Przeszedł z Lechii Gdańsk od trenera Bogusława Kaczmarka, w dobrej drużynie rocznika 1972 był kapitanem. A grali tam znani zawodnicy m.in.: Wojciechowski, Matuk, Pawlak, Kozak, Motyka!

poznajmy sie pb1.jpg

- Sebastian Letniowski (trener Raduni Stężyca):Poza wieczną grą na boisku piaskowym przed blokiem przygodę z piłką rozpocząłem w niedawno reaktywowanej sekcji piłki nożnej Ogniwa Sopot. Pochodzę z Gdańska Wrzeszcz, a tata znalazł ogłoszenie w gazecie, że jest nabór w Ogniwie przy ul. Jana z Kolna. Pierwszym moim trenerem był Zbigniew Kowalski.

poznajmy sie sl1.jpg

fot. Maciej Czarniak / Trojmiasto.pl

- Jaki mecz najczęściej wspominasz jako zawodnik i jako trener?

- PB : Od zawsze jestem przy piłce. Meczów było mnóstwo. Były miłe chwile czy rozczarowania. W grupach młodzieżowych pamiętam mecz decydujący o awansie Polonii Gdańsk do Mistrzostw Polski juniorów. Mecz odbył się w Toruniu z miejscową Elaną. W końcowych fragmentach meczu wyszedłem sam na sam z bramkarzem, wyłożyłem jednak piłkę Tomkowi Bronerowi, który zdobył bramkę i udało się wygrać 1:0. W autokarze była wielka radość. Byliśmy w ósemce najlepszych zespołów w Polsce. W seniorach trochę tych meczów było, bramek i asyst też się kilka zaliczyło. Zdobywałem ładne bramki, ale też kuriozalne np. bezpośrednio z rzutu rożnego z Flotą Świnoujście. Kiedyś w barwach Pomezanii Malbork w meczu z Brdą Bydgoszcz zdobyłem pięć bramek. Pamiętam również swój debiut w I lidze w barwach Elany Toruń na stadionie w Toruniu. Rywalem była Miedź Legnica. Miałem satysfakcję, gdy po moim dośrodkowaniu bramkę zdobył świetny napastnik Jarosław Maćkiewicz.

Jako trener też było wiele pamiętnych meczów, m.in. wygrana z Kotwicą Kołobrzeg 3:2. W 70 min. przegrywaliśmy 0:2, jednak w 20 minut mój zespół zdobył trzy bramki. Jednak mecz, o którym mówili wszyscy był gdy prowadziłem Bałtyk Gdynia. Przy stanie 1:2 Lechia miała karnego i jeszcze mój bramkarz dostał czerwoną kartkę [red. Osama Yehia 77']. Rezerwowy bramkarz Patryk Lewiński, obronił tego karnego i na dodatek w 91 min. obronił drugiego! My wygraliśmy 3:2. Do dzisiaj kibice Bałtyku wspominają ten mecz. To było po prostu niemożliwe!

FILM od 3:05 https://www.youtube.com/watch?v=_11pgqtufUw&feature=emb_title <span id="selection-marker-1" class="redactor-selection-marker" data-verified="redactor"></span><span id="selection-marker-1" class="redactor-selection-marker" data-verified="redactor"></span>

poznajmy sie pb5.jpg

fot. Maciej Czarniak / Trojmiasto.pl

- SL: Ciężko wybrać jeden mecz jako zawodnik, już dawno to było, ale może niech będzie to rewanżowy mecz barażowy o prawo do do gry w IV lidze grając w GKS Przodkowo. Rywalem była Unia Tczew, która broniła się przed spadkiem. My z kolei zajęliśmy drugie miejsce w klasie okręgowej i walczyliśmy o grę w IV lidze. W pierwszym meczu wygraliśmy na swoim boisku 2:1. Do przerwy przegrywaliśmy 0:1, ale po zmianie stron odwróciliśmy losy spotkania i po golach Piotra Młyńskiego i Mariusza Marszeniuka postawiliśmy pierwszy krok w kierunku awansu. W rewanżu Unia w drugiej połowie objęła prowadzenie po bramce z rzutu wolnego [red. 57’ Adam Merchut]. Ten wynik premiował rywali. Graliśmy do końca i za wszelką cenę staraliśmy się strzelić upragnioną bramkę. W czwartej minucie doliczonego czasu gry Rafał Wiśniewski po rzucie rożnym doprowadził do remisu. Po chwili ogromna radość z awansu, a rywale musieli pogodzić się ze spadkiem. Był to 2006 rok, więc już trochę wody w Wiśle upłynęło.

Jako Trener też przeżyłem już kilkaset meczów i wiele mam takich, które świetnie wspominam. Wybiorę jednak wygraną prowadzonego przeze mnie Bałtyku w meczu przeciwko Elanie Toruń 2:1. Oba zespoły walczyły o awans. Bardzo dużo kibiców jak na trzecioligowe spotkanie, a emocji i dramaturgii nie brakowało. Do przerwy przegrywaliśmy 0:1, żeby w drugiej połowie po bramkach Adriana Kochanka i Mateusza Kuzimskiego przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Ostatecznie jednak awansowała Elana, a my zajęliśmy trzecie miejsce.

FILM CAŁY https://www.youtube.com/watch?v=y4IB1VBF_-8&feature=emb_title <span id="selection-marker-1" class="redactor-selection-marker" data-verified="redactor"></span>

poznajmy sie sl5.jpg

fot. www.baltyk.gdynia.pl

- W pracy trenera - najlepiej zapowiadający się talent z którym pracowałeś, a nie zrobił kariery piłkarskiej?

- PB : Było ich kilku, spodziewałem się jednak wiele po Damianie Kugielu. Chłopak co prawda zagrał w ekstraklasie, ale na własne życzenie zmarnował swój potencjał. Swego czasu to czołowy napastnik z rocznika 1995 w Polsce. Występy na Mistrzostwach Europy i szybki debiut w ekstraklasie. Jako dzieciak naprawdę z łatwością zdobywał bramki i miał to coś. Szkoda, ale czasem w futbolu tak bywa. Więcej też oczekiwałem po Krzysztofie Bułce, miałem go w Bałtyku, chłopak dynamiczny, uderzenie, dośrodkowanie, drybling. Trochę chyba popadł w przeciętność, choć też w CV ma występy w ekstraklasie.

- SL: Bardzo wielu utalentowanych zawodników przewinęło się w zespołach prowadzonych przeze mnie i trudno wskazać największy talent. Przede wszystkim młodzi zawodnicy zbyt nisko stawiają sobie poprzeczkę i zbyt mało robią żeby zostać zawodowymi piłkarzami. Oczywiście trzeba mieć też w piłce dużo szczęścia. Jeżeli miałbym wskazać jednego zawodnika, w którego bardzo wierzyłem, że wskoczy na wysoki poziom to w Przodkowie prowadziłem Mateusza Frankowskiego i byłem przekonany, że zrobi karierę jak jego brat Przemek - posiadał bardzo podobne cechy motoryczne, a przede wszystkim szybkość i świetne uderzenie z dystansu.

- Który zawodnik najmilej zaskoczył Ciebie podczas pracy trenerskiej?

- PB: W Olimpic Gdańsk od podstaw prowadziłem Filipa Sosnowskiego. Pierwsze lata ten chłopak nie był wyróżniającą się postacią, jednak był bardzo zdeterminowany i już w wieku juniora zrobił duży skok do przodu. W wieku 18 lat w swoim debiucie w III lidze zdobył sporo bramek. W Gryfie Wejherowo grał w II lidze i zdobył bramkę, Dzisiaj z powodzeniem gra w KP Starogard. Drugim przykładem jest Artur Formela, miałem przyjemność prowadzić go w GKS Sierakowice. Wtedy to był młody chłopak, nóżki jak patyczki, ale fajna lewa noga. Wiedziałem, że gdy wzmocni się fizycznie, to będą z niego ludzie. Z powodzeniem grał później w I lidze w Bytovii, a dzisiaj jest filarem Raduni Stężyca. Takich przykładów było jeszcze kilka. Ja zawsze tym chłopakom dobrze życzę i cieszę się gdy dobrze grają. Śledzę ich piłkarską przygodę.

poznajmy sie pb3.jpg

- SL: Wydaje mi się, że Paweł Rzepnikowski, który przyszedł do GKS Przodkowo z Cartusii Kartuzy w pakiecie z Karolem Domjanem. Wyrósł na lidera drużyny, która awansowała do III ligi.

- Jakie masz marzenie związane z pracą trenera?

- PB : Ja nie marzę tylko robię swoje. Pracuję jako trener od 20 lat i staram się, by moi zawodnicy robili progres. Stąpam twardo po ziemi. Pracuję tam, gdzie mnie chcą. Każdy trener chce, by zespół i zawodnicy szli do przodu, robili postęp. Moim marzeniem jest to, by było zdecydowanie więcej boisk. Wtedy jako trenerzy sobie poradzimy i spełnimy lepiej marzenia naszych podopiecznych.

- SL: Z pewnością nie będę oryginalny mówiąc o pracy jako selekcjoner kadry narodowej, ale lubię codzienną pracę z zawodnikami, więc nie wiem jakbym się w takiej roli odnalazł. Myślę, że praca w klubie grającym w Lidze Mistrzów byłaby spełnieniem marzeń trenerskich.

- Trenerzy mają w swojej stajni wielu zawodników, o którym możesz powiedzieć, że dołożyłeś się do jego sportowego awansu, którego zawodnika być wpisał do swojego trenerskiego CV?

- PB : To jest trudne pytanie, bo czasem zawodnicy mogą Twój udział widzieć zupełnie inaczej. Prowadziłem bardzo dużo zawodników. Mam satysfakcję, że do piłki nawróciłem Mateusza Łuczaka. Kiedyś udało mi się namówić go do gry w Kaszubii Kościerzyna. Pamiętam, że jak się solidnie przygotował, to był nie do zatrzymania! Trudny charakter, ale możliwości bardzo duże. Myślę, że potencjał był na ekstraklasę. Kolejny przykład to Robert Hirsz. Był moment, że skreślony został na Pomorzu za swój tzw. trudny charakter. Dostałem pewnego razu telefon od jego managera: Paweł, tylko ty go możesz nawrócić!" Strzelił kilka bramek, nie miałem z nim żadnych problemów. Po sezonie zadzwoniłem do trenera Waldka Walkusza, mówię: Waldek, bierz go do Bytovii, on ci pomoże. Ponieważ Waldek Walkusz mi zaufał to dał mu szansę. Chłopak grał jeszcze kilka sezonów w I lidze.

- SL: W pracy z drużynami seniorskimi w niższych ligach cieszy każdy zawodnik, który trafia do ligi centralnej. Miałem ich kilku ale tego, którego chciałbym wskazać to Mateusz Kuzimski prowadzony przeze mnie w Bałtyku Gdynia. Jest przykładem zawodnika, który pomimo 27 lat i przestawienia pozycji z typowej „dziewiątki” na skrzydło potrafił zdobyć koronę króla strzelców III ligi [red. 26 goli w sezonie 2017/18], a dziś jest najlepszym strzelcem pierwszoligowej Chojniczanki Chojnice. Co ciekawe, od samego początku mojej pracy w Bałtyku twierdził, że nie będzie skrzydłowym, ale na dobre mu to jednak wyszło. W pracy trenera ważna jest cierpliwość.

poznajmy sie sl2.jpg

fot. www.baltykgdynia.pl

- Co Ciebie wkurza w piłce i z czym starasz się walczyć?

- PB : Na piłce zna się każdy. Moim zdaniem trener nie jest tak szanowany, jak na to zasługuje. Druga kwestia to dzisiaj bardzo łatwo zostać trenerem. Młodzi chłopcy zostają trenerami i od początku im się wydaje, że wiedzą już wszystko, Kolejna kwestia, byli piłkarze od razu chcą dostać do trenowania ekstraklasę. Najtrudniejsza praca jest na dole. Szanuję trenerów, którzy mozolnie zaczynają swoją pracę, od młodzieży czy niższych lig. Jako zawodnik udało mi się kopać piłkę na różnych poziomach. Później szedłem normalnymi szczeblami, trener II klasy na AWF Gdańsk, miło wspominam wykłady profesora Andrzeja Szwarca i Bartka Dolańskiego. Później trener I klasy na AWF Warszawa. Tak, mogę powiedzieć, że jestem trenerem! Nie jestem sezonowcem tzw. Uefofcem, choć i taką licencję musiałem zdobyć. Oprócz tego skończyłem studia pedagogiczne, bardzo potrzebne do pracy. Dlatego mnie boli, jak ktoś kto pół roku ma UEFA C i bierze się za krytykę i chcę uzdrawiać piłkę, Niech chłop popracuje przynajmniej 5 lat. Jako trener przeżyłem awanse, spadki, dwukrotnie finał wojewódzkiego Pucharu Polski, mam wychowanków co grali lub grają w centralnych rozgrywkach. Mimo to dalej jestem malutkim trybikiem maszyny zwaną piłką nożną. Szanuję innych trenerów i wiem, że od każdego można wiele się nauczyć! No i baza treningowa, to jest tragedia! Boisk jak na lekarstwo, a niestety wynajem tych rodzynków to naprawdę duże pieniądze.

- SL: Nie lubię ludzi, którzy ogrzewają się przy piłce i nic nie robią. Ciężko też znoszę rozmowy z działaczami, którym wydaje się jak większości naszych obywateli, że znają się na piłce, nie wspominając już o sponsorach.

- Kto jest Twoim trenerskim idolem?

- PB : Mam szczęście, że trenowało mnie dużo dobrych trenerów min. Edward Budziwojski, Andrzej Bussler, Tomasz Kafarski, Jerzy Jastrzębowski, Andrzej Bikiewicz, Tomasz Kafarski, Edward Heksel, Bogusław Oblewski, Wiesław Gałkowski. Każdy z nich pracował na centralnym poziomie, każdy przekazał mi wiele cennych uwag. Wtedy jako zawodnik inaczej to odbierałem. Dzisiaj od każdego z nich wiem, że wyciągnąłem bardzo dużo. Moim kolegą też jest Piotr Rzepka, z którym często rozmawiamy o piłce. Idol w tej pracy nie istnieje, trzeba być sobą, wierzyć, że to, co się robi, przyniesie efekty. Mam dystans do siebie, mam swój plan, który realizuję. Jak dostać w dupę, to za swoje błędy, a nie cudze. Jak ktoś będzie chciał, byś pracował dla niego, to cię znajdzie! Gdy sam się wpraszasz, to nie będą cie szanować!

- SL: Pep Guardiola. Widać piętno odciśnięte na każdym prowadzonym przez siebie zespole. Podoba mi się też filozofia jego gry.

- Dobierasz zawodników do ustawienia taktycznego, czy ustawienie do zawodników?

- PB : Moja dewiza brzmi: dobry zawodnik odnajdzie się w każdym ustawieniu! Ja nie mam obsesji na punkcie taktyki. Uważam, że zawodnik dobrze przygotowany i inteligentny zdąży, w porę poda piłkę i dobrze zaasekuruje. Jak masz słabego gracza, to w kluczowych momentach nawet przy dobrym ustawieniu taktycznym zawali ci mecz. Ja bardziej myślę, jak zmieścić i gdzie ustawić potrzebnych zawodników. Czasem trzeba znaleźć komuś nową pozycję. Myślę, że bardziej taktykę trzeba ustawiać pod zawodników. Zresztą zawsze się śmieje jak trener wygra 1:0 i mówi w wywiadzie, że zawodnicy zrealizowali jego założenia taktyczne, a drugi co przegrał, to mówi, że nie zrealizowali. Mecz był wyrównany i czasem decyduje doza szczęścia.

- SL: Jestem zwolennikiem gry ofensywnej. Ustawienia, które mnie inspirują są te z trójką obrońców. W GKS Przodkowo 1-3-5-2, a w prowadzonej obecnie Raduni Stężyca 1-3-4-3. Oczywiście w GKS Przodkowo się to sprawdziło, bo budowałem ten zespół od początku i sprowadzałem zawodników pod daną pozycję. Niestety przeważnie takiego komfortu pracy nie mamy, więc w takim wypadku musimy dobierać ustawienie do potencjału ludzkiego, jaki posiadamy. Ale nawet gdy zmieniam ustawienie, nadal preferuję grę ofensywną.

poznajmy sie pb2.jpg

poznajmy sie sl4.jpg

fot. Maciej Czarniak / Trojmiasto.pl